Praktyki zagraniczne

Praktyki zagraniczne

Studenckie zagraniczne praktyki zawodowe

Zagraniczne studenckie praktyki zawodowe dofinansowywane ze środków unijnych są realizowane po pozyskaniu przez Uczelnię  dofinansowania. Informacje w tym zakresie są przekazywane studentom w sposób przyjęty w Uczelni – Wirtualny Dziekanat. Dodatkowych informacji udzielają opiekunowie praktyk kierunków studiów.

Zapraszamy do udziału w programie zagranicznych studenckich praktyk zawodowych!

Tomasz
Student
Praktykę zagraniczną odbyłem w firmie NewVoiceMedia, która znajduje się w miejscowości Torquay. Sama miejscowość jest usytuowana tuż nad brzegiem morza i posiada wiele atrakcji turystycznych. Dzięki praktyce miałem możliwość pracowania wśród programistów, tworzących różnorodne oprogramowanie dla potrzeb biznesu oraz poznać tradycje i obyczaje mieszkających tam ludzi. Ponadto mogłem sprawdzić i polepszyć znajomość języka angielskiego. Podczas 15 tygodniowej pracy w firmie, nauczyłem się programować w .ASP, tworząc i rozwijając różne projekty takie jak np. graficzny system analizujący przychodzące informacje z interpretera rozmów telefonicznych. Ciekawym doświadczeniem była praca wśród międzynarodowych programistów, a zlecane projekty wymagały współpracy z nimi na poziomie językowym jak i programistycznym. Spotykanie studentów z innych krajów, pozwoliło mi dowiedzieć się kilku ciekawych informacji o ich tradycjach narodowych oraz spędzić wolny czas w miłej atmosferze. Uważam, że dzięki wyjazdowi na praktykę nauczyłem się kilku nowych rzeczy oraz polepszyłem swój język i zdobyłem nowe doświadczenia w pracy zawodowej.
Robert
Student
Witam... W tym roku brałem udział w praktykach zagranicznych w Anglii i ogólnie to jestem bardzo zadowolony z tego wyjazdu. Po pierwsze można było podszlifować język, a po drugie myślę, że jest to ciekawsza forma praktyki niż zwykła robota w Polsce : Jeżeli chodzi o samą pracę to tutaj było dość różnie i każdy z nas miał trochę inną sytuację. Niektórzy siedzieli cały dzień i mieli pełno roboty, a inni cały dzień się obijali : No ale jak by komuś bardzo przeszkadzał fakt, że nie robi za wiele to zawsze można było się pokłócić o zmianę pracy… Myślę, że następna grupa będzie już miała lepiej weryfikowane miejsca pracy wiec z tym nie powinno być już większego problemu. Ogólnie było parę problemów organizacyjnych i przy współpracy z TTPL (organizacja, która zajmowała się nami w Anglii), ale wydaje mi się, że po doświadczeniach z naszego pobytu uczelnia postara się zorganizować to wszystko trochę lepiej. Jeżeli chodzi o miejscowość, w której siedzieliśmy, to jest to rewelacyjne miejsce (szczególnie w środku sezonu) może, plaże, palmy i pełno turystów : Aż człowiek żałował, że musi siedzieć w robocie : Pod koniec sezonu zaczyna się robić lipa z pogodą i trzeba się liczyć z tym, że wtedy kiedy akurat będzie się miało wolny czas i chęć wypadu na plażę to zacznie padać deszcz i wtedy pozostanie jedynie opcja imprezy w domu : Co do mieszkania to tutaj znowu zależało jak się trafi… Ogólnie nie ma co liczyć na jakieś wielkie luksusy, ale też narzekać raczej nie można… Rodzinki zazwyczaj były sympatyczne, chociaż był też przypadek, że jeden koleś miał problemy z rodziną, u której mieszkał, bo wszystkiego się czepiali i stwarzali dziwne problemy… W takiej sytuacji trzeba jak najszybciej reagować i starać się zmienić mieszkanie bo inaczej może wyjść na to, że to ty stwarzałeś problemy i cała winę będą próbować zwalić na Ciebie… Ja osobiście nie mogłem narzekać na rodzinkę bo byli zupełnie bezkonfliktowi : Jedna ważna sprawa… jeżeli ktoś chciał by mieć dostęp do neta w domu to nie bardzo można liczyć na to, że będzie korzystał z kompa rodziny, u której mieszka, bo z tym różnie bywa… Warto zaopatrzyć się w laptopa z karta radiową i do tego jakąś dobrą zewnętrzną antenkę… z doświadczenia wiem, że łatwo jest dorwać darmowy necik prawie w całym mieście jeżeli ma się do dyspozycji taki zestawik : to chyba wszystko z ważniejszych informacji… Resztę dowiecie się od WSIZ albo przekonacie się sami już na miejscu : Pozdrawiam.
Dawid
Student
Praktyki odbyłem w miasteczku Plymouth. Znajduje się ono ok. 350 mil na południowy-zachód od Londynu. Gdy tylko przyjechaliśmy na stacji autobusowej czekali już na Nas ludzie u których mieliśmy mieszkać. Po zapakowaniu wszystkich bagaży do samochodu Daren - Anglik u którego mieliśmy się zatrzymać zafundował nam szybkie zwiedzanie miasteczka, które swoją drogą było całkiem spore i bardzo ładne. Miejscem moich praktyk był Plymouth College Of Further Education. Na początku nie były to praktyki jakich się spodziewałem ponieważ uczelnia zakupiła ok. 700 komputerów na których trzeba było zainstalować obrazy systemowe. Trwało to prawie miesiąc. Po tym czasie ja i Andrzej zostaliśmy przeniesieni (dzięki rozmowie Andrzeja z naszym przełożonym) do działu programowania. Programowaliśmy w PHP i MySqlu , a dokładniej rzecz biorąc Andrzej programował a ja się dopiero uczyłem. Po skończeniu pierwszego projektu który zajął Nam (bardziej Andrzejowi) ok. 2 tyg. dostaliśmy następny, w którym miałem już znacznie większy wkład. W dziale tym zostaliśmy do końca Naszego pobytu w Anglii tworząc różne projekty dla PCFE. Dzięki tym praktykom bardzo polepszyła mi się znajomość języka angielskiego, poznałem dużo interesujących ludzi, no i nauczyłem się programować (dzięki Andrzej). Generalnie wyjazd wspominam bardzo dobrze, gdyż na szczęście nie miałem żadnych problemów jeśli chodzi o miejsce odbywania praktyk jak i zakwaterowanie. Niestety nie wszyscy mieli tyle szczęścia … Jedyna rzeczą która według mnie byłą zbędna to usługi TTPS - jest to organizacja która miała pomagać Nam w razie jakichkolwiek problemów związanych z miejscem praktyk, jak i zakwaterowaniem. Jak dla mnie nie za specjalnie się wywiązywali ze Swoich obowiązków, chodź niektórzy będą innego zdania. Podsumowując wyjazd ten był dla mnie bardzo miłym i fajnym doświadczeniem.
Andrzej
Student
Przygotowania do wyjazdu zaczęły się od zajęć kulturalno-językowych. Przydatność tych zajęć, jak dla mnie nie była byt wielka. Zabrakło w nich native spikera, aby można było choć trochę osłuchać się z językiem angielskim w takiej postaci, w jakiej przez najbliższe 3,5 miesiąca mieliśmy do czynienia. Przed samym wyjazdem spotkania z panią psycholog miały nas przygotować do pobytu na obczyźnie. Czy tak się stało, ciężko powiedzieć. W tej kwestii także (niestety) nie widzę przydatności takich spotkań, może jednak komuś one pomogły. Podróż była baaardzo długa i baaardzo męcząca. Wyjeżdżaliśmy około godz. 15:00 w sobotę, na miejscu w Plymouth byliśmy około 22:00. Taki rodzaj podróży zdecydowanie odradzam. Zdecydowanie wygodniej, szybciej i taniej można odbyć podróż tanimi liniami lotniczymi. Zwiedzać po też za wiele się nie da, chyba że ktoś lubi oglądać autostrady :-). Po przybyciu na miejsce obraz zarysował się dużo lepiej. Gospodarz domu okazał się być bardzo miłym człowiekiem, warunki mieszkaniowe były bardzo dobre. Do dyspozycji mieliśmy salon, kuchnię, 2 łazienki, oraz 2 pokoje na trzy osoby, mogliśmy korzystać z całego wyposażenia w domu - po prostu pełna swoboda, oczywiście oprócz zaglądania do cudzych pokoi. Przez cały pobyt w Anglii nie mieliśmy żadnych problemów z miejscem zamieszkania. W pracy początkowo traktowano nas, jak ludzi, którzy na niczym się nie znają. Nasza praca polegała na wypakowywaniu komputerów z pudełek, wczytywaniem imagea na dysk, spisywaniu numerów seryjnych i pakowaniu komputrów z powrotem do pudełek. Po około miesiącu i kilku rozmowach z pracodawcą, okazało się, że organizacja, która się nami opiekowała (TPPL) nie przedstawiła konkretnych wymagań odnośnie naszych praktyk. Pracodawca zgodził się w końcu, abyśmy zajęli się programowaniem w PHM i MySQL, tak więc pracę, po początkowych problemach, mieliśmy bardzo dobrą. Poznaliśmy kilka osób, z którymi często spotykaliśmy się w pubach, kinie, etc., "szlifując" przy okazji angielski i poznając obyczaje panujące w Wielkiej Brytanii. Miasto, w którym przebywaliśmy (Plymouth) jest dosyć ładne i ciekawie położone. Przez około 1,5 miesiąca często wychodziłem zwiedzać okolice oraz odpocząć nad brzegiem morza. Nad morzem znajduje się przepiękne miejsce, które nazywa się HOE i które było najczęściej odwiedzanym przeze mnie miejscem. Ogromny trawnik i wspaniały widok sprawiały, że nie można było się oderwać od tego miejsca, doskonale także się tam odpoczywało. O powrót do Polski zadbałem około 3 tygodnie wcześniej, więc udało mi się zarezerwować bilet z Londynu do Wrocławia za 26 funtów (czyli taniej, niż autobusem). Męcząca była jedynie podróż z Plymouth do Londynu (około 8 godzin). Cała podróż powrotna trwała około 14 godzin. Całość oceniam bardzo pozytywnie ze względu na zdobycie doświadczenia zawodowego, otrzymanie dokumentu Europass Mobility, nawiązanie nowych znajomości, polepszenie znajomości języka angielskiego. Można także ten wyjazd potraktować, jako swego rodzaju wakacje. Negatywnie oceniam jedynie pracę organizacji TPPL, która miała się nami opiekować, lecz nie wywiązywała się ze swoich obowiązków - nie określiła jasno wymagań odnośnie praktyk, miejsce zakwaterowania było oddalone od miejsca pracy o ponad 5km. Zdarzało się, że próbowano nas zastraszyć odesłaniem do Polski i pokryciem kosztów całego przedsięwzięcia. Organizacji tej zdecydowanie nie polecam i szczerze powiedziawszy uważam, że organizacje tego typu są całkowicie zbędne. Moim zdaniem lepiej byłoby, gdybyśmy sami mogli decydować, gdzie chcemy mieszkać i pracować, uniknęlibyśmy wówczas wielu niepotrzebnych nieporozumień i sytuacji stresujących. Dla zainteresowanych umieściłem zdjęcia z podróży i pobytu w Wielkiej Brytanii w serwisach http://plymouth.7u.pl/ oraz http://torquay.prv.pl/ jeszcze niekompletne, ale w wolnych chwilach postaram się uzupełnić.
Jakub
Student
Zacznę od tego, że bez względu na wszystkie niedociągnięcia uważam wyjazd za bardzo udany i nie żałuje że zdecydowałem się jechać. Cały wyjazd zaczął się od ogromnej dawki stresu. Już na zajęciach organizacyjnych panie organizujące cały wyjazd nie skąpiły nam tematów do rozmyślań (np. zbieranie rachunków i oddawanie pieniędzy których wydania nie będziemy mieli udokumentowanego). Sama droga do Anglii ( i z powrotem) to był koszmar, do Londynu ponad dwadzieścia godzin a potem jeszcze z Londynu około pięciu. Po przyjeździe do Torquay po krótkim powitaniu rozeszliśmy się wszyscy do samochodów swoich "hostów". Ja dostałem "w przydziale" starszą panią, emerytowaną sekretarkę, która okazała się bardzo miła i co najważniejsze bardzo pomocna. Już w pierwszy dzień usiadła ze mną rozłożyła plan miasta i pokazała mi co ciekawsze miejsca i najtańsze sklepy. Zakwaterowanie miałem rewelacyjne ponieważ dzieliłem kuchnie i łazienkę z innymi studentami z zagranicy a właścicielka domu miała swoje własne. Całe piętro domy było przeznaczone dla studentów z zagranicy. Jeżeli chodzi o prace to trafiłem jeszcze lepiej. Pierwszy dzień był straszny. Wszyscy byliśmy bardzo przestraszeni ale na szczęście była nas czwórka więc było raźniej. Ludzie w pracy okazali się bardzo mili a co szczególnie mi się podobało traktowali nas jak normalnych pracowników. Zadania nam przydzielone nie były to "jakieś coś żeby zająć studenta" tylko były to normalne projekty firmy, które zostały przez nich wykorzystane. Po pewnym czasie wszyscy się do siebie przyzwyczailiśmy. Nawet na pożegnalnym piwie żartowaliśmy razem z tego jacy byliśmy przerażeni na początku. Co do organizacji przyjmującej to mam same pozytywne wrażenia. Co prawda nie potrzebowałem od nich nigdy żadnej pomocy, a słyszałem że z tym był problem, to uważam że TTPL było w porządku. Najbardziej z tego co robili podobały mi się spotkania przez nich organizowane. Można było poznać studentów z innych krajów. Panie z TTPL przedstawiały nas sobie a potem siedziały i pilnowały czy rozmawiamy ze sobą po angielsku. Musze przyznać że trochę brakuje mi ludzi których tam poznałem, szczególnie ludzi z pracy z którymi spędziłem naprawdę dużo czasu i z którymi czułem się naprawdę dobrze. Jeżeli chodzi o to co mogę przekazać ludziom którzy też się tam wybierają to chyba przede wszystkim to, że nie ma się czego bać ludzie tam są naprawdę mili i zawsze chętni do pomocy. Polecam, taki wyjazd to naprawdę świetna przygoda i kupa ciekawych doświadczeń.
Małgorzata
Student
Palmy, plaże, setki jachtów, strome klify … tworzą egzotyczny i niepowtarzalny krajobraz Torbay (Riwiery Angielskiej). W takiej fantastycznej scenerii część z nas miała okazję spędzić 3,5 miesiąca, które na zawsze pozostaną w pamięci. W tym miejscu należą się podziękowania organizatorkom wyjazdu, bez pracy których nie miałabym możliwości zdobycia doświadczenia zawodowego w profesjonalnej informatycznej firmie (New Voice Media) w Anglii. Jednak wyjazd w ramach Leonardo to nie tylko możliwość pracy, ale też okazja do poznania Anglii, zwiedzania, znienawidzenia autokarów, w których podróż w jedną stronę trwa 27 godzin :, nawiązania przyjaźni ze studentami z różnych zakątków świata, poznania rynku pracy na Zachodzie, nawiązania kontaktów zawodowych i zwiększenia swojej szansy na dobrą pracę w niedalekiej przyszłości.
Mariusz
Student
Jak się przygotować na wyjazd? Jeśli ktoś po raz pierwszy wyjeżdża za granicę na dłuższy czas (tak jak to miało miejsce w moim przypadku), pewnie ma mały "zgryz" co ze sobą zabrać. Pakuje więc pełno ciuchów, przyborów oraz jedzenia, a potem targa za sobą torbę ważącą 40kg... Duży błąd. Na wyjazd 3-miesięczny potrzeba tyle samo bagażu jak na wyjazd 3-tygodniowy... Jak to już ktoś powiedział "nie jedziemy do buszu";) Mieszkanie jest u rodziny, więc jest dostęp do pralki, łazienki, kuchni, itp. Nie ma co się szarpać z 5 parami spodni i 20 konserwami w torbie;) Dobrze jest też zabrać ze sobą trochę euro, jeśli podróż odbywa się autobusem. Podróż. Przekonajcie organizatora (szkołę), że chcecie lecieć samolotem. Na miejscu spotkałem praktykantów z innych krajów i każdy krótko mówiąc śmiał się, że musieliśmy jechać taki kawał autobusem... 20 godzin w podróży (+ 4h po przesiadce) nie jest miłą perspektywą zważywszy na to, że tą samą drogę można pokonać w 1,5h!!! Przy wcześniejszej rezerwacji koszt przelotu samolotem wynosi tyle samo co bilet autobusowy... Na miejscu. No cóż, język angielski wypada odrobinę znać, żeby chociaż zapytać się o drogę czy kupić bilet. Jeśli ktoś nie miał do tej pory kontaktu z native speakerem, może mieć na początku niemiłe uczucie, że ci wszyscy ludzie naokoło mówią w innym języku niż angielski, ale to mija;) Po kilku dniach można się przyzwyczaić, a po dłuższym okresie akcent nie stanowi już większego problemu. Anglicy to ogólnie dość życzliwy naród i szczerze mówiąc to, że cały czas wszyscy naokoło byli tacy mili i przyjaźni sprawiło, że można było poczuć się jak na wakacjach a nie w pracy;) Praca to standardowo jak dla anglików 9.00-17.00 z długą przerwą na lunch gdzieś pośrodku. Bardzo fajny system, można się wyspać i w ogóle... Gdyby tylko praca była jeszcze płatna...;) No właśnie, praktyki z założenia są darmowe i radzę się nie nastawiać na to, że pracodawca sypnie na koniec funtami (chociaż znam i takie przypadek...). Ale nikt wam nie broni znaleźć sobie pracy na pół etatu wieczorem lub w weekendy. Wystarczy się zarejestrować i poszukać, da radę coś znaleźć. Minimum krajowe to w tej chwili 5,05 funta/h. Podsumowując. Jako, że Leonardo jest unijnym programem, trzeba się nastawić na sporo papierkowej roboty - raporty, sprawozdania, itp. Ale dzięki temu jest dofinansowanie i można wyjechać praktycznie za darmo. Jeśli znasz język angielski na średnim poziomie i chcesz się podszkolić, taki wyjazd jest ku temu najbardziej odpowiedni. Można zdobyć duże doświadczenie w pracy. Można zwiedzić przy okazji ciekawe zakątki Anglii. Właściwie to nie ma co się rozpisywać, wyjazd jest bardzo korzystny i jeśli tylko możecie wyjechać, to proponuję to zrobić, bo naprawdę warto.